Znasz New Amsterdam? To Netflixowy serial o najstarszym szpitalu w Stanach. W jednym odcinku Floydowi, umiera na stole operacyjnym pacjentka. Dzień później cały oddział przygląda się temu przypadkowi, by zobaczyć, czy gdzieś nie został popełniony błąd. Na salę wchodzi Max Goodwin, dyrektor medyczny szpitala. Na co dzień bardzo pozytywna postać, której mottem jest zdanie „Jak mogę Ci pomóc”? Ale tym razem dobroduszność Maxa zaspała. Zamiast niej, jest szaleństwo w oczach.
Wchodzi i zaczyna się czepiać Floyda. Wręcz upokarza go na oczach całego oddziału. Doszukuje się błędu w imię dbania o jakość. Ewidentnie przegina - i to grubo. Doprowadza do tego, że Floyd zapowiada, że złoży rezygnację. Nie dlatego, że popełnił błąd. Dlatego, że nie wyobraża sobie dalszej współpracy z Maxem.
Do rezygnacji jednak nie dochodzi. Wiesz dlaczego?
Ktoś uświadamia Floydowi, że tu nie chodziło o niego. Reakcja Maxa jest tak naprawdę o nim. O jego strachu o własne życie. Max ma raka, a jego leczenie nie działa. Za chwile urodzi mu się córka, a on może mieć przed sobą kilka miesięcy życia. Wkurza się. Nie może zrobić nic ze swoim ciałem, ze swoją chorobą więc szuka poczucia kontroli gdzieś indziej. I nie chce dopuścić, by ktoś w szpitalu umarł przez przypadek. A tak naprawdę - sam nie chce umrzeć przez przypadek. W ogóle nie chce umrzeć…
Perspektywa się zmienia, prawda?
Floyd już nie patrzy na Maxa jak na palanta i tyrana, ale zaczyna mu po prostu współczuć. Emocje opadają, rodzi się więź…
Czemu o tym mówię?
Bo podobnie jest z naszymi relacjami z klientami, czy bliskimi. Ich wkurzające, raniące nas często reakcje nie są o nas. Zaryzykuję stwierdzenie, że one są zawsze o nich. Jak Ci się klient wkurza - to znaczy, że za tym coś stoi. Im silniejsze w nim emocje, tym ważniejsza dla niego sprawa. Subiektywnie ważna oczywiście - bo dla Ciebie to może być drobiazg, na który nie zwrócisz uwagi.
Zdanie „To nie o mnie” potrafi mi przypomnieć w pół sekundy, że mogę uspokoić emocje i sięgnąć do tego, co jest rzeczywistym problemem. Serio, tu nie chodzi o to, że ktoś się Ciebie chce czepiać. Chodzi o to, że ktoś czegoś potrzebuje i tego nie dostał. Wystarczy po to sięgnąć. To prowadzi do rzeczywistej odpowiedzi na potrzeby klientów - na to, co ich najbardziej boli. Efektem jest przywiązanie do Ciebie i Twojej marki.
Być może masz zresztą takie doświadczenia, że jestes po drugiej stronie, mówisz o tym na czym Ci zależy i co jest dla Ciebie ważne, a ktoś zaczyna się bronić, usprawiedliwiać i w jakimś sensie - z Tobą walczyć. Tylko Tobie zupełnie nie o atakowanie go chodziło. Tobie chodzi o to, by mieć to, co chcesz.
„To nie o mnie” jest zresztą jeszcze szersze. Bo w całym Twoim biznesie tak naprawdę nie chodzi o Ciebie. Nawet jeśli działasz pod marką osobistą, to tak naprawdę chodzi o klienta, jego potrzeby, jego ból i jego pragnienia. I on ma gdzieś cały Twój profesjonalizm, markę i Bóg wie co jeszcze, jeśli mu nie pomożesz dojść tam, gdzie on chce. A jednocześnie, to wszystko - twój profesjonalizm, marka i każdy moment styczności z Tobą ma mu pokazywać, że jesteś najlepszą dla niego osobą, która pomoże mu dotrzeć do tego miejsca.
Jeśli chcesz, by od Ciebie coś kupił - to właśnie w taki sposób musisz mu o tym mówić. Tak, by zobaczył siebie. W innym, lepszym miejscu. Bez ciężarów, które musi dźwigać teraz. Z innymi emocjami. Dokładnie tam, gdzie chce być.
Za kilka tygodni ruszam z piątą już edycją Marketingowego Masterminda. To dziesięciotygodniowy program, w którym uczę właśnie takiego podejścia do marketingu. Skoncentrowanego na kliencie, bez nachalnego mówienia o sobie. A jednocześnie z mówieniem o sobie i tym co robisz z dumą. Bo w końcu robisz dobrą robotę, nie? I pora, by więcej osób o tym wiedziało i z niej korzystało.
Jeśli chcesz się o nim dowiedzieć więcej - ściągnij program i daj znać. Chętnie o tym z Toba porozmawiam. A jeśli chcesz poznać opinie uczestników, to rzuć okiem niżej. Kilka z nich tam zamieszczam.
.
Udział w Mastermindzie prowadzonym przez Krzysztofa Głowackiego zrewolucjonizował moje spojrzenie na współczesny marketing. Dziś nie krzykiem zdobywa się klientów, ale wartościową opowieścią. I nie każdy ma tę opowieść usłyszeć i zrozumieć. Bo nie każdy jest moim klientem. A poza tymi ważnymi odkryciami – dużo praktycznej wiedzy i ćwiczeń ułatwiających jej wprowadzenie w życie. Ogromne wsparcie i od prowadzącego i od całej grupy. Bardzo polecam biznesom na każdym etapie rozwoju. Możecie wiele zyskać i pomóc innym. - Marta Kaszyńska, Mała Silna Marka
Sprzedałam szkolenie, mój produkt wymyślony na kursie u Krzysztofa. I sprzedałam go za miliony monet i sprzedałam coś innego niż klient chciał, bo dopiero jak przeczytał ofertę, to zrozumiał czego mu brakuje. Radość! - Małgorzata
Co się zmieniło po mastermindzie? Zacząłem słuchać moich klientów. I to nam się przełożyło na zmianę standardów obsługi klienta, a w konsekwencji na bardzo duże oszczędności i lepszą sprzedaż. Teraz trafiamy do właściwych klientów. - Krzysztof
Dziękuję za te 3 miesiące. Nawet nie wiem kiedy to minęło.
Wychodzę silniejsza, pewna siebie, z wyznaczonym kierunkiem działania.
Odkryłam z kim chcę, a z kim nie chcę pracować. Czym mam się kierować.
W czym jestem dobra, a co mam zostawić innym. Przepracowałam część blokujących przekonań, a na resztę z nich mam plan zmian.
Niesamowite jest to z jaką naturalnością o tym wszystkim mówiłeś.
Twój mix psychologa, przedsiębiorcy, coacha, sprzedawcy, nauczyciela słuchania i marketingowca - tworzy spójną całość. Czułam się zaopiekowana, wysłuchana i ważna.
Świetne jest też to, że pokazywałeś wszystko na własnym przykładzie. Widać, że masz to wszystko uporządkowane i przemyślane, a co najważniejsze sam już tą drogę przeszedłeś.
A na koniec coś co jest bezcenne - team, w którym pracowaliśmy. Niesamowite. Wzajemne wsparcie, życzliwość, wymiana doświadczeń, burze mózgów, ale też czasem przyjmowany z pokorą konstruktywny feedback.
Dzięki. Dzięki. Dzięki. - Katarzyna